Efekt końcowy pracy nad powyższym cyklem przypomniał mi książkę "Gwiezdny Pył" Neila Gaimana. Ta opowieść była, bajkowa i znacznie bardziej dziecinna iż to co czytam na co dzień. Zapamiętałam z niej błyski. Lśnienie gwiazd, iskrzenie się drogich kamieni, refleksy na szkle.
no właśnie, obcowanie z obrazem determinuje sposób lektury. z niektórych ważnych książek pamiętam tylko wzrokowe wrażenia i wiem, że pewnie niewiele się zmieni po kolejnych podejściach do tekstu. "Dolina Issy" Miłosza to wieczorne, późne światło mieszkające w drzewach nad rzeką (nad którą poluje się na ptaki), "Wzgórza jak białe słonie" Hemingwaya świecą mi nieznośnym słońcem z godziny 12 w południe, prawie białym, takim, przed którym szuka się ucieczki w cień. można by tak bez końca :) intryguje mnie Gaiman, jeśli to wszystko można u niego "zobaczyć"...
OdpowiedzUsuńNa mnie niektóre książki działają bardzo "wzrokowo". Najlepiej pod tym względem wspominam "Sprzedam dom, w którym już nie chcę mieszkać" Bohumila Hrabala.
OdpowiedzUsuń